piątek, 14 czerwca 2013

Epizod 21.

- Czyli taka dupowata ta wasza relacja - podsumowałem opowieść Bartka o Maciusiu.
Zgniotłem widelcem ruskiego pieroga, szybko nabiłem go na ostrze i pochłonąłem jednym kęsem. Hmm, pychotka, zamruczałem delikatnie. Talerz migiem został wyczyszczony z jedzenia. Karol i Bartek jeszcze miętosili się ze swoimi pierogami. Aczkolwiek koniec obiadu zbliżał się nieuchronnie. Wypiłem dwa łyki piwa i rozłożyłem się wygodnie na siedzeniu.
- Dupowata, ale nic na to nie poradzę - wzruszył ramionami Bartek.
- Król Maciuś ile ma lat? - zapytałem z ciekawości. Kurczę, zapomniałem o najważniejszym pytaniu.
- Dwadzieścia.
- Dwadzieścia? - powtórzyłem z niedowierzaniem. - Aleś kurwa, umoczył! Kurwa, co jest z wami? Panowie, macie po trzydzieści lat, a wy bierzecie się za młode dupy? Karol - wskazałem ręką na kolegę z prawej strony - zabawia się z jakimś studencikiem, który nie może się ogarnąć, a ty - zwróciłem się do Bartka - uczepiłeś się jakiegoś pryszczatego szczyla, który daje dupy za piętnaście groszy! Ogarnijcie się, ludzie.
Bartek zaniósł się śmiechem.
- Piętnaście groszy - powtórzył po mnie. - Czemu akurat tyle?
Zdębiałem. Miał się czego czepić.
- A czy to ważne? - Nadal mówiłem trochę podniesionym głosem. - To mało istotne. Ważne, że twój Maciuś to cichodajka, która chce skończyć chory układ, bo szaleje na twoim punkcie, ale nie może, bo kto go będzie wtedy utrzymywał?
Milczał. Z twarzy wynikało, że zaczyna intensywnie myśleć. Wreszcie raczył przeanalizować tę znajomość. Może byłem zbyt ostry. W gruncie rzeczy nie wypadało się wtrącać w jego prywatne sprawy i te szalone układy i układziki, ale moja bezpośredniość i niewyparzona gęba przechodziły zawsze wszelkie wyobrażenia.
- Chyba nie masz zamiaru go utrzymywać? - Karol zauważył rysujące się zamyślenie u przyjaciela, więc postanowił szybko zareagować. - Proszę cię, zaprzecz!
- Zejdźcie ze mnie - Bartek odstawił talerz. - Może poszperajmy w życiu Filipa. Co tam u ciebie?
- Odwracasz kota ogonem - zauważyłem.
Włos zjeżył mi się na głowie. Po ciele przeszły ciarki. Gdzieś w podświadomości zrozumiałem, że zbliża się chwila prawdy. Ale kurde, jaka chwila prawdy? Instynkt podpowiadał mi, że mam ostatnią szansę, żeby się bronić. Inaczej muszę się zbierać i uciekać stąd, jak najdalej. Jeśli tego nie zrobię, stanę przed faktem dokonanym. Tylko przed czym mam uciekać?
- Może trzymajmy się twojego tematu.
- Już dość się nagadaliśmy i o mnie, i o Królu Maciusiu, jak go nazwałeś. Więc co tam u ciebie, Filipie?
Kątem oka dostrzegłem, jak Karol pręży się przy stoliku. W jednej sekundzie spoważniał i piorunującym wzrokiem przygwoździł Bartłomieja. Ale było już za późno. Fala przerwała tamę i ruszyła z impetem... na mnie. Z ust Bartka wypłynęły słowa, które sprawiły, że zadrżałem.
- Co u Artura?
Trzask. Jakby mnie ktoś zdzielił ostrym narzędziem po twarzy. W tamtym momencie odżyły wszystkie wspomnienia, te głęboko zakopane, te, o których wolałem zapomnieć i nigdy więcej do nich nie wracać. Te, związane z Arturem. Po prostu nauczyłem się o nim nie myśleć. A więc to przed tym chciała mnie obronić podświadomość. Zrozumiałem, że tak skrupulatnie stworzony mur miał rysę. Wytrzymał opór przez tyle tygodni, ale jedno uderzenie sprawiło, że cała konstrukcja zaczęła pękać. Sypała się.
W tej samej chwili, gdy moje życie waliło się razem z murem obronnym, poczułem silne kopnięcie w kostkę. Z bólu aż podskoczyłem, uderzając kolanem w stolik. Zagrzechotały sztućce, a piwo w kuflach utworzyło wiry.
- Filip, przepraszam - Karol rzucił się do mnie. - Nie chciałem cię uderzyć.
- Ale to zrobiłeś! - zawołałem, masując kostkę. - Czemu mnie kopiesz?
- Ups! - dodał rozbawiony Bartek. Z całej naszej trójki to on w tym momencie bawił się najlepiej. - Właśnie sobie przypomniałem, że miałem nic nie mówić, że wiem o twoim rozstaniu z Arturem. Podobno strasznie to przeżyłeś.
No dowalaj mi dalej, Bartusiu, dowalaj. Zaraz zejdę ze wstydu. Ale jednak silniejsza okazała się agresja, która we mnie narastała w zatrważającym tempie.
- Ten kopniak od Karola był przeznaczony dla mnie. Karol mi opowiedział o tobie i o Arturze, jak chamsko cię zostawił.
To była już lekka przesada. Nie zastanawiając się dłużej, wstałem od stolika. Karol coś mówił, Bartek próbował mnie udobruchać. Nie słyszałem słów, nie rozróżniałem ani jednego zdania. W głowie huczało i zakłócało wszelkie dźwięki. Mój wzrok mimowolnie powędrował przed siebie. W kierunku kładki Bernatki. Tej pamiętnej kładki. Tamtego pamiętnego wiosennego wieczoru przy zachodzie słońca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz