wtorek, 4 czerwca 2013

Epizod 15.

Burza ucichła. Jedynie gdzieś z oddali dobiegały jeszcze ciche pomruki. Teraz już bez znaczenia. Stałem na balkonie z kubkiem zimnej herbaty i wpatrywałem się w czarne niebo. Deszcz padał miarowo, jednostajnie, bębnił kroplami o maski samochodu, rynny i dachy. Ochłodziło się. Rześkie powietrze wypełnione ozonem uderzało w nozdrza.
Parę minut temu odebrałem wiadomość esemesową od Karola z zapytaniem, czy dotarłem do domu. Odpisałem, że tak, ale nie wdawałem się w szczegóły tego co mnie spotkało po drodze. Podziękował za spotkanie, za możliwość wygadania się. Chociaż wydaje mi się, że bardziej zakpiłem z jego ciotodramy. Sam nie wiem czemu. A może wiem? Młody ma faceta, jest w związku i jednocześnie nawiązuje kontakt z Karolem, robiąc mojemu przyjacielowi niepotrzebną nadzieję. Całkiem możliwe - ba, wręcz mocno prawdopodobne - że Michałek po paru dniach błądzenia w obłokach zejdzie na ziemię i przyzna się do błędu. Na koniec powie Karolowi, że fajny z niego facet, ale nie mogą być razem, bo wciąż czuje coś do swojego partnera. W takiej sytuacji Karol polegnie. Będzie załamany. Musiałem go ratować z opresji i wyrwać z rąk tego dzieciaka. Ale co mógłbym zrobić?
Westchnąłem znużony. Czy jest sens?, pomyślałem. Z dzisiejszej rozmowy łatwo można było wywnioskować, że Karol już jest zaślepiony. I choć broni się jak lew przed użądleniem uczucia, to ono już go zewsząd otoczyło i opętało. Zatem jak sprawić, by przejrzał na oczy? Przecież ma mózg. Musi go do czegoś używać.
Dudnienie deszczu o rynny przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. O tej porze? Zegarek wskazywał kwadrans po północy. Karol? Nie, jednak nie. To od Pawła.
"Mam nadzieję, że nie śpisz. Idziemy na basen?"
Paweł to kolega z czasów studenckich. Heteryk, jak zwykli mawiać geje o osobach heteroseksualnych. Ale wie o mnie, o mojej orientacji i nie ma nic przeciwko. Kiedy ujawniłem przed nim swoją prawdziwą tożsamość, nie wykazał niechęci, nie był nawet zbulwersowany tą informacją, ale zaznaczył, że toleruje mnie tylko do pewnych granic. Jeśli zacznę się do niego dobierać, mam wpierdol; tak zakomunikował. Przystojny jest na swój sposób. Szału co prawda nie ma i na kolana nie powala, ale gdyby się tak dokładniej przyjrzeć jego postawie jest i na czym oko zawiesić. Każdy ma swój gust.
Odpisałem szybko.
"Teraz za bardzo nie mogę."
Troszkę ironiczna odpowiedź, ale i wiadomość brzmiała ironicznie. SMS przyszedł już po paru sekundach. Musiał siedzieć z komórką w dłoni.
"A po południu?"
Wystukałem wiadomość:
"O 16. Pasi?"
Od Pawła:
"Pasi. Do zo."
Ja pierdzielę, jakie teksty. Stare dupy z nas, a piszemy ze sobą, jak młodzież. "Pasi", "do zo". Kto to widział używać takiego słownictwa? Wyciągnąłem nogi na łóżku. Ziewnąłem. Pora spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz