niedziela, 29 września 2013

Epizod 68.

Na początku była ciemność. Nie widziałem nic, nawet własnej ręki. Miałem dziwne uczucie, że poruszam się po omacku, choć nie zrobiłem ani jednego kroku. Chwiałem się, a raczej ciążyło na mnie wrażenie, że wszystko wokół się kręci. Taki pijacki helikopter.
Otworzyłem oczy. Aż nazbyt gwałtownie, bo pomieszczenie, w którym się znajdowałem zaczęło szybciej wirować. Zacisnąłem powieki. Tak, tak jest o wiele lepiej. Uspokoiło się, więc z wyczuciem otworzyłem je jeszcze raz. Patrzyłem w sufit. Przez okno wdzierały się promienie słoneczne. Trzeba wstawać. Jak tylko o tym pomyślałem, poczułem ból, tam w dole. O Jezu, mój tyłek, jęknąłem. Co jest grane? Pewnie się gdzieś przewróciłem i niefortunnie wylądowałem na czterech literach. Mrużąc oczy i przyzwyczajając je do panującego ostrego światła, odrzuciłem kołdrę i wstałem z łóżka. Zakręciło mi się w głowie i runąłem na puszysty dywan. Moja twarz utonęła w czarnych spodniach od garnituru. I kiedy tak leżałem sobie na podłodze, jak gdyby nigdy nic, usłyszałem dobiegające z oddali charczenie.
Wstałem szybko na równe nogi. Tym razem utrzymałem pionową pozycję. Nasłuchiwałem. Charczenie było wyraźniejsze, a to oznaczało, że nie jestem sam. Rozejrzałem się po pokoju. Puste ściany, podstawowe wyposażenie, telewizor LG pod sufitem. Gdzie ja, kurwa, jestem? To na pewno nie moja skromna kawalerka. Nadal kręciło mi się w głowie, a w powietrzu unosił się zapach sfermentowanego alkoholu. Musiałem wczoraj solidnie popić. Na stoliku pod ścianą stały opróżnione butelki wódki, jakieś soki, woda mineralna otwarta. Brałem udział w jakiejś imprezie? Czemu nic nie pamiętam? Czemu mam taki mętlik w głowie? I czemu do cholery jestem nagi, jak Adam w raju?
Charczenie nie ustawało. Ostrożnie odwróciłem się do okna. W wielkim łóżku spał mężczyzna. Leżał na brzuchu, więc nie widziałem jego twarzy, ale to on wydawał ten charakterystyczny dźwięk. Wniosek z tego, że zarwałem jakiegoś kolesia, wypiliśmy trochę wódki, wypaliliśmy sporo papierosów, a potem wskoczyliśmy do łóżka. Uśmiechnąłem się do siebie. Czyli jeszcze ze mnie jest ogier, skoro mi się udało i nie przejmuję się porażkami uczuciowymi związanymi z Damianem i Wiktorem. Niech żałują panowie, że mnie odrzucili. Znalazł się taki jeden tutaj śpiący, który to docenił. Pozostało tylko sprawdzić kto to jest. Umięśnione bary unosiły się przy każdym wdechu, a opalona skóra kusiła, by się w nią wgryźć. Ale przede wszystkim nie mogłem stać taki nagi. Powłócząc nogami, znalazłem swoje bokserki pośpiesznie rzucone wczoraj, kiedy zabierałem się za tego przystojniaka śpiącego w łóżku. Założyłem je, by zakryć swoją męskość i naciągnąłem spodnie od garnituru.
Tajemniczy mężczyzna drgnął niespokojnie. Przeciągnął się i ziewnął głośno. Coś tam mamrotał niewyraźnie pod nosem. Dziwne, jakby znajomy głos. Kogo ja zarwałem w Coconie? Może jakąś telewizyjną gwiazdę. Celebryta zaprosił mnie do siebie, do pokoju w hotelu, gdzie wypiliśmy prawie dwie butelki wódki, po czym oddaliśmy się wspólnym przyjemnościom. Skoro boli mnie tyłek, to musiałem dać mu się zerżnąć? Ja, aktyw! Ja pierdolę, że też nic nie pamiętam. Zbliżyłem się ostrożnie do łóżka.
- Kurwa, ale mam kaca - zaklął ochrypłym głosem mężczyzna.
W jednej sekundzie zamieniłem się w słup soli. Zamarłem z przerażenia. Kiedy w miarę się opanowałem, rozejrzałem się dyskretnie po pokoju. Dostrzegłem ciuchy chłopaka, leżące na dywanie. To nie mogła być prawda. Chciałem, żeby wzrok mnie mylił, ale to, co widziałem nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Na poręczy krzesła leżała odświętna marynarka, na podłodze walała się biała koszula, krawat i spodnie. Te ciuchy już gdzieś wcześniej widziałem. Boże, czemu ja tak dużo piłem i teraz nic nie pamiętam.
Przyglądałem się, jak wysportowany chłopak wierci się w pościeli. Kołdra odsłoniła biodro. Ciekawe czy ma coś na sobie? Ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem. Ostrożnie pociągnąłem za poszwę, która zjechała niżej, ukazując oczom zgrabny pośladek. Jednak moja "nocna przygoda" była naga. Odwrócił się i spod półprzymkniętych powiek spojrzał na mnie. Krzyknąłem, niczym oparzony i odskoczyłem do tyłu.
- O Jezusie Nazarejski! - zawołałem przerażony. - O Jezusie kochany!
W łóżku leżał Paweł. Nagi, naguteńki, jak go Pan Bóg stworzył. Pościel ledwo zasłaniała jego przyrodzenie. Paweł otworzył szeroko oczy i usiadł na materacu.
- Filip, czemu wrzeszczysz? - Był poirytowany. - I czemu do kurwy nędzy boli mnie dupa? Ile wczoraj wypiliśmy?
Stałem i milczałem. Do mojego otępionego przez alkohol umysłu docierała świadomość, że oto ostatniej nocy zerżnąłem mojego najlepszego przyjaciela, a Paweł odwdzięczył mi się tym samym. Nie, to niemożliwe! To nie może być prawda. Jakim cudem? Przecież Paweł jest heterykiem! Wczoraj miał wziąć ślub z Lady Margaret. Co prawda nie wyszło, zostawił ją przed ołtarzem, ale raczej nie dręczyły go wyrzuty sumienia, żeby z tego powodu dupczyć się ze mną. Nie miał doła. Raczej wyglądał na zadowolonego, że tak zakończyła się ślubna parodia.
Paweł spoglądał to na mnie, to rozglądał się po hotelowym pokoju. Przyjrzał mi się uważniej.
- Czemu jesteś przerażony?
- Pamiętasz co się wczoraj wydarzyło? - Mój głos drżał.
- A co miało się wydarzyć? - wzruszył ramionami.
- Zakryj się - wskazałem ręką na wyłaniające się spod pościeli przyrodzenie.
Zerknął niepewnie, a widząc, że rzeczywiście co nieco się odsłoniło, pośpiesznie naciągnął na siebie kołdrę. Potem znów spojrzał na mnie. Tym razem już nie był taki pewny siebie. Bardziej jego twarz wyrażała wściekłość. Tego właśnie się obawiałem.
- Czy my...? - Groźba kłótni zawisła w powietrzu.
- Skoro ciebie boli tyłek i mnie również... - zacząłem niepewnie. Jezu, to nie może być prawda.
- Wystarczy! - przerwał. Zaraz mnie pobije.
- O jacież pierdzielę - jęknąłem. - O kurwa mać!
Złapałem swoje ubrania i chwiejąc się na nogach podszedłem do drzwi.
- Wykorzystałeś mnie! - krzyknął Paweł.
Zatrzymałem się na moment, ale obawiając się, że zaraz oberwę w twarz od porywczego Pawła, otworzyłem drzwi na korytarz.
- Dokąd idziesz, pedale pierdolony? Skurwysynie!
Znów poczułem się, jakby ktoś dał mi w twarz. Ponownie byłem odrzucony i samotny. Nikt mnie nie rozumiał. Boże, do czego też musiało wczoraj dojść? Nawet się nie odwróciłem. Drzwi od pokoju zatrzasnęły się za mną. Stałem w korytarzu w samych spodniach z odsłoniętym torsem i boso. Ubrałem się pośpiesznie, by jak najszybciej opuścić hotel. I w ten sposób straciłem przyjaciela, który do tej pory, jako jedyny tolerował mnie i moją odmienną orientację. Ale tak, jak obiecał, że jeśli kiedykolwiek się do niego będę dobierał, oberwie mi się. I w sumie właśnie mi się dostało. Bo oto straciłem przyjaciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz