niedziela, 8 grudnia 2013

Epizod 93. Rozterki Bartka /7/.

5:42
Taki czas wskazywała podświetlona tarcza elektronicznego zegarka. Od ponad trzydziestu minut siedziałem na brzegu łóżka, nagi, w zalegających w sypialni ciemnościach, wpatrzony w upływające minuty. Za niecałe dwadzieścia minut zadzwoni budzik w komórce. Trzeba będzie wstać do pracy, wziąć prysznic, zjeść śniadanie, zebrać się, wsiąść w zatłoczony tramwaj i jechać do biura. A potem przez cały dzień grać, udawać, że nic się nie stało. Ale przecież stało się.
Zeszłej nocy...
Michał zjawił się punktualnie. W jego oczach widziałem ten charakterystyczny błysk pożądania. Był napalony. Ledwie zamknąłem drzwi, zrzucił kurtkę na podłogę i przyparł mnie do ściany namiętnie całując. Pierwszy pocałunek, delikatne muśnięcie jego rozgrzanych warg, postawiło mojego członka na baczność. Nie krygował się. Ręka chwyciła za krocze i masowała przez spodnie nabrzmiały interes. Na chwilę oderwał się ode mnie i spojrzał głęboko w oczy.
- Piłeś - stwierdził.
- Przeszkadza ci to? - wzruszyłem ramionami.
Nie odpowiedział, tylko zdarł ze mnie ubranie. Nie pitolił się ani trochę. Miał ochotę mnie zerżnąć i musiał to zrobić. A czy w tym czasie rozerwie mi na strzępy ubrania, to już się nie liczyło.
Naparł całym ciałem i nie przestając całować chwycił za uda. Wskoczyłem na niego i objąłem nogami jego biodra. Zaniósł mnie do sypialni, gdzie rzucił na łóżko, niczym swoją zdobycz. Ściągnął koszulę, T-shirt i rozpiął spodnie. Przed oczami pojawił się naprężony kutas. Poczułem niesamowite podniecenie, więc nie czekając dłużej również zsunąłem dżinsy, by bez skrępowania nadziać się na postawionego na baczność penisa.
Przyciągnąłem Michała do siebie i zająłem pozycję od góry. Wpiłem palce w jego skórę na torsie i przejechałem nimi aż do podbrzusza. Przygryzłem nabrzmiałego sutka, aż jęknął z rozkoszy, następnie polizałem i zjechałem językiem do przyrodzenia. Westchnąłem z uśmiechem, widząc prawie dwudziestocentymetrowego olbrzyma. Za jednym razem pochłonąłem go w całości. Żołądź prącia drażniła podniebienie, czułem ją na migdałkach, doprowadzając do niewypowiedzianej rozkoszy. Chwilami dławiłem się, ale nie poddawałem się. Uwielbiałem to uczucie. Jeszcze bardziej mnie podniecało i rozpalało. Michał jęczał i jęczał. Pulsujący penis świadczył, że przeżywa rozkosz.
- Muszę się spuścić - wyszeptał po chwili. - Ale zrobię to w tobie.
Podniosłem wzrok, odrywając się ustami od jego członka, choć nadal trzymałem go w dłoni. Patrzył na mnie. W jego oczach widziałem, że coś się zapowiada. I niespodziewanie zerwał się z łóżka, pchnął na plecy, przyparł ręką, a drugą złapał za kutasa. Drgnął. Już po chwili zniknął w gardle Michała. Cała sypialnia zawirowała, rozmazała się i odleciała w przestrzeń. O Jezusie, raj na ziemi doznawałem! Coś niesamowitego!
Byłem otumaniony. Widziałem jak przez mgłę jego twarz nad sobą, kiedy nagle podniósł moje nogi do góry, odsłaniając tyłek. Zapatrzył się w niego z zadowoleniem. Zrobił sobie dobrze kilka razy ręką, by po chwili naprzeć na mnie z całych sił. Kutas Michała z trudem wniknął do środka. Ból, nieprzyjemne początkowo doznanie, rozszedł się równomiernie. Zacisnąłem zęby. Musiałem przetrzymać. Początki są trudne, wmawiałem sobie, ale potem już idzie gładko. Pchnął kolejny raz, wolno, sprawdzając moją reakcję. Nadal miałem zamknięte oczy. Wciąż nie potrafiłem się na tyle rozluźnić, by rozkoszować się przyjemnym doznaniem. Rozluźnij się, debilu, mówiłem do siebie w myślach. To seks. On jest dla ciebie rozkoszą, przyjemnym doznaniem, niesamowitym przeżyciem.
Czułem jak kutas Michała wysuwa się ze mnie, a już po chwili nagle, całkiem niespodziewanie naparł z ogromną siłą. Otworzyłem usta, z gardła wydobył się okrzyk. Rytmiczne pchnięcia, mimo że doprowadzały do bólu, tym razem stawały się również przyjemnością. Znów robiło mi się dobrze. Otworzyłem oczy. Widziałem go nad sobą, skupionego, przeżywającego rozkosz, jęczącego cicho, zlanego potem. Wpiłem palce w jego ciało, tym razem w mokre plecy. Zjechałem niżej, na pośladki, które podskakiwały energicznie.
Czułem się niebiańsko. Wręcz fantastycznie. Spragniony seksu, przeżywałem rozkosz prawdziwego męskiego jebania. Rżnął mnie przystojny facet, a ja doznawałem raz po raz ekstazy. Miałem wrażenie unoszenia się, odlotu, jakbym był na jakimś haju. Michał finiszował we mnie. Nie pytał o zgodę. Oddając się mu tego wieczoru, zgadzałem się na wszystkie warunki umowy. Byłem jego. Należałem w całości do Michała i tylko on mną dysponował. W tym samym czasie, kiedy on dochodził, ja również przeżywałem orgazm. Sperma tryskała obficie, zalewając jednocześnie i mnie, i jego. Gdy skończył, opadł zmęczony. Trwaliśmy w takim uścisku przez długi czas. Obejmowałem go, sapiąc mu do ucha i mając przed oczami sceny z przeżywanych przed momentem chwil rozkoszy. Nie chciałem go wypuszczać z rąk. Nie chciałem, by to się kończyło.
A teraz, kilka godzin później, siedziałem nagi na brzegu łóżka w mojej sypialni, w zalegających ciemnościach i patrzyłem tępym wzorkiem w uciekające minuty. Przed oczami wciąż widziałem sceny z minionej nocy, które umykały w ekspresowym tempie i jeszcze szybciej powracały. Żywe, realne, nie pokryte nawet odrobiną szarości ani mgiełką czasu. Za to klarownie czyste.
6:00
Ocknąłem się. W ciemnościach rozbłysła komórka. Lekka wibracja smartfona wypełniła poranną ciszę. Pierwszy dźwięk budzika rozległ się pół sekundy później. Złapałem telefon i szybko wyciszyłem. Materac na łóżku drgnął.
- Która godzina?
Za plecami usłyszałem rozespany głos Michała.
- Szósta - odparłem.
- Wstajesz do pracy? - zapytał.
- Tak.
Tego się nie spodziewałem. Michał objął mnie wpół i przyciągnął do siebie. Najpierw zesztywniałem. Nie spodziewałem się takiego wylewu uczuć i fizycznych kontaktów. Objął mnie tak niespodziewanie, że poddałem się temu. Przycisnął mocno do siebie i pocałował w szyję.
- Jak ci się spało, kochanie?
Wytrzeszczyłem oczy. Dobrze, że było ciemno i tego nie widział. Kochanie? Nie wierzyłem własnym uszom. Przecież myślałem, że to był tylko seks? Może on też z takim zamiarem szedł do mnie, ale kiedy zaproponowałem mu, żeby został na noc, uśmiechnął się i przystał na propozycję. Po prostu chciałem go mieć tej nocy przy sobie i tylko dla siebie.
- Kochanie? - zapytałem ostrożnie. - Czy ja się nie przesłyszałem?
- Nie. Słyszałeś głośno i wyraźnie.
Na twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Ogarnęła mnie fala szczęścia. Pocałowałem go w usta i pognałem do łazienki. Wziąłem gorący prysznic, wciąż mając przewspaniałe wspomnienia z kończącej się właśnie nocy. Ale nagle naszły mnie wątpliwości. Czy na pewno dobrze zrobiłem? Przespałem się z byłym chłopakiem Karola, mojego najlepszego przyjaciela. A co jeśli się dowie? Jak zareaguje? Zapewne od razu nabierze podejrzeń, że między nami dochodziło już wcześniej do podobnych sytuacji. I tylko czekaliśmy chwili, żeby Michał uwolnił się od Karola. A wtedy już nic nie stojąc nam na drodze do szczęścia, doprowadziło do faktu, że wylądowaliśmy razem w łóżku. On mnie zabije. On mnie totalnie znienawidzi. Już nie odzyskam przyjaźni Karola. Minioną nocą kompletnie zaryglowałem sobie drogę powrotną do Karola.
Drgnąłem, kiedy drzwi od łazienki skrzypnęły. Przez zaparowaną szybę, zauważyłem postać  Michała. Stał parę sekund i przyglądał się z oddali, by po chwili wsunąć się ostrożnie pod prysznic. Objął i mocno przytulił. Nie spodziewałem się, że z niego taki przytulas jest. Ale kiedy przycisnął do siebie, kiedy poczułem jego ramiona, jego usta na karku, ciepły oddech na uchu, cały strach uleciał. Co tam Karol? Przecież i tak się nie odzywa. I tak już traktuje mnie jak powietrze i raczej jego nastawienie nie ulegnie prędko zmianie. A tak już bywa, że czasem facetów dostaje się po kimś w spadku.
Trzydzieści minut później siedzieliśmy przy kuchennym stole i jedliśmy śniadanie. Na zewnątrz szarzało. Wstawał nowy dzień. Dla mnie też nowy. Obok był on, Michał. Zerkał na mnie zalotnie, z uśmiechem, pewny siebie. Jego oczy też się śmiały. Widziałem w nich szczęście. Ale mimo to czułem się niepewnie i dziwnie jednocześnie. A w tym wszystkim przepełniała mnie również radość. Dlaczego takie dziwne targały mną uczucia? Ano dlatego, że to w końcu jest Michał. Ten Michał, który był z Karolem. Okłamywał go. Mówił mu, że jedzie do rodziny, podczas gdy wsiadał w pociąg na Warszawę i w stolicy umawiał się z jakimś gostkiem. Teraz ja jestem też w takiej sytuacji. Tam w Warszawie czeka na niego tamten koleś, a ja zostałem tylko użyty do zaspokojenia. Ale sam tego chciałem.
- Co tak zerkasz? - zapytał z pełnymi ustami.
- Bo się zastanawiam... - odparłem. Nie wiedziałem czy śniadanie to odpowiednia pora do rozpoczynania poważnych rozmów na poważne tematy. W ogóle nie miałem pojęcia czy powinienem zaczynać takie rozmowy. A jeśli ta noc nic nie znaczyła? Jeśli to było tylko zaspokojenie? - A zresztą... Nie, nieważne.
- No powiedz o co chodzi - zachęcał z uśmiechem. Chyba wiedział o co chcę pytać, ale i tak musiał ciągnąć mnie za język.
Wziąłem głęboki wdech. Raz kozie śmierć.
- O nas - wypuściłem powietrze. - O tym co zaszło minionej nocy.
- A co zaszło? - wzruszył ramionami. - Spędziliśmy cudowną noc...
- Tylko tyle? - Nie starałem się kryć zaskoczenia.
- Jeśli chcesz, możemy to powtarzać. Kochanie - położył dłoń na moim ramieniu - wiesz dobrze, że było bosko i tak jak ci parę miesięcy temu wspomniałem, że chciałem powtórzyć naszą seksualną przygodę z pociągu. Powtórzyliśmy i nie żałuję tego.
- Ale co będzie dalej? Będziemy tak to powtarzać, kiedy nas najdzie ochota?
- A czego ty chcesz?
- Mówisz do mnie "kochanie". Dla ciebie może to tylko słowo, ale dla mnie coś ono znaczy. Coś sugeruje. Na coś wskazuje.
- Chcesz wiedzieć co ono dla mnie znaczy? - Nie spodziewałem się takiego pytania, więc skinąłem szybko głową. - Taka osoba jest mi bardzo bliska. Jest szczególna dla mnie i wiele znaczy. To ktoś, z kim chcę być. Zwracając się tak do ciebie, nie rzucam tych słów na wiatr, ot tak. Sam sobie musisz odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się do ciebie zwracam.
Patrzyłem z niedowierzaniem na niego. Choć w głowie kłębiły się wątpliwości, chciałem, by to co mówi, było najprawdziwszą prawdą. Ale ode mnie zależało czy mu uwierzę i czy zaufam na tyle, żeby wyzbyć się sprzecznych uczuć, mącących myśli. Bo przecież był z Karolem, a w Warszawie...
Nie, wystarczy tego galimatiasu. Musiałem ochłonąć, pozbierać się do kupy.
Michał odstawił talerz z okruszkami i wypił duszkiem herbatę.
- Widzę, że masz wątpliwości - rzekł po chwili. - Wcale się nie dziwię. Masz do tego pełne prawo.
- Byłeś z Karolem. I zdradzałeś go! - wypaliłem chamsko.
Uśmiech zniknął z twarzy Michała. Patrzył mi w oczy, ale nie reagował. Zacisnął usta, jakby już miał na zawsze zachować milczenie. Po dłuższej chwili wstał z miejsca i ruszył do przedpokoju. Słyszałem, jak zakłada buty i kurtkę. Na moment zatrzymał się jeszcze w progu od kuchni, nim skierował się do wyjścia.
- Zapytaj Karola, czy gdy z nim byłem, kiedykolwiek zwróciłem się do niego słowem "kochanie".
Zniknął z pola widzenia. Słyszałem, jak przekręca zamek w drzwiach, jak wychodzi na klatkę schodową, jak zamykają się za nim drzwi od mieszkania. Jeszcze docierały do mnie przytłumione odgłosy z korytarza. Zostałem sam na sam z ostatnimi słowami Michała.
- Nie rozmawiam z Karolem - wymruczałem pod nosem.

B l o g i   g e j ó w

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz