poniedziałek, 11 listopada 2013

Epizod 86. Rozterki Bartka /3/.

Pierwszy atak Karola zaczął się tuż przed dziesiątą. Szturmował przez Messengera na Facebooku. Zasypywał mnie wiadomościami pełnymi literówek. Klepał widocznie szybko w klawiaturę, nie patrząc na ekran, nie kontrolując tego co pisze i jakie gafy popełnia. Nie nadążałem z odczytywaniem. Zalewał komunikator wyrazami, które tworzyły historię, jak to Michał nalegał na spotkanie, oczywiście Karol domyślał się, że tamtemu zależy na seksie i na niczym więcej. Więc wymigiwał się nawałem pracy, wiecznie rosnącą stertą papierów i brakiem wolnego czasu.
Nie odpisałem ani na jedną wiadomość. Bo co miałem mu odpisać? Że dobrze robi, trzymając go na dystans? Że unika z nim spotkania? W głowie przecież ciągle miałem incydent z obskurnej, przesiąkniętej smrodem toalety w wagonie w pociągu relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Główny. Nawiasem mówiąc bardzo przyjemnej. Ale... Szybko otrząsnąłem się z tych zbereźnych myśli. Zdradziłem najlepszego przyjaciela. Będąc szaleńczo zakochanym w Karolu, ale oczywiście bez wzajemności, doprawiłem mu rogi, pozwalając zrobić sobie dobrze. I to komu? Jego chłopakowi. Myślałem, jak z tego wyjść bez szwanku, nie tracąc zaufania przyjaciela. Przyznanie się do prawdy nie wchodziło w grę. To definitywnie zakończyłoby naszą znajomość. Kłamstwo? Wyparcie się? Skąd, to też niemożliwe. Byłem w kropce i nie miałem pomysłu, jak pozbyć się Michała, a jednocześnie nie skrzywdzić Karola.
Drugi szturm nastąpił parę minut po dwunastej. Tym razem zapipczał komunikator na Hangoutsie, dawnym Gtalku. O Jezusie, jęknąłem w myślach. Karol przesłał parę wiadomości, nadal nie uzyskując ode mnie odpowiedzi. W końcu napisał, że przecież widzi, że jestem dostępny, więc muszę dać mu jakiś znak życia. Odpisałem tylko, że odezwę się za moment, bo mam teraz do załatwienia ważną sprawę.
W końcu Karol nie wytrzymał i zadzwonił koło piętnastej. Dzwonił raz. Potem po pięciu minutach komórka zadzwoniła drugi raz.
- Odbierzesz w końcu? - Agata, sąsiadka dzieląca ze mną biuro, podniosła głowę znad sterty dokumentów, która w ciągu dnia zmniejszyła się zaledwie o centymetr.
Co ją obchodzi mój telefon? Nasze spojrzenia spotkały się. Wyczekiwała mojej reakcji, patrząc zza okularów. Widziałem na jej twarzy żałość, pomieszaną z gniewem. Nieoficjalnie po dziale krążyły plotki o jej platonicznej miłości. Dziewczyna zabujała się we mnie i na każdy dźwięk dzwonka, reagowała agresywnie. Potem okazywało się, że laska niepotrzebnie się stresuje, bo kiedy padało męskie imię, spod okna wydobywał się świst wypuszczanego z ulgą powietrza. Wiele razy zdarzyło się już, że okazywała nadmiar swojej sympatii w moją stronę, ale skutecznie ją ignorowałem. Chciałem być przy tym miły, by jej nie skrzywdzić słowami, ale dawałem wyraźne sygnały, że nie jestem zainteresowany opcją wiązania się z nią. Każda inna na jej miejscu domyśliłaby się, że coś jest ze mną nie tak, skoro nie zwracam na nią uwagi, wręcz traktuję, jak powietrze. Ale nie Agata. Ona sądziła, że jestem najzwyczajniej w świecie nieśmiały. I pewnie przyjęła sobie za cel wyprowadzenie mnie z tej nieśmiałości.
- Cześć - przyjąłem połączenie, by nie patrzeć na koleżankę. Zapatrzyłem się w monitor, pełen tabelek i licznych wykresów z przypisami. Miałem jednak świadomość, że Agata wytęża słuch, a ucho rozrasta się do olbrzymich rozmiarów, by nie uronić ani jednego słowa. - Co tam u ciebie?
Mój głos niespodziewanie zadrżał. Obawiałem się najgorszego - spotkania z Karolem. Jeśli będzie chciał się spotkać, a ja się zgodzę i do terminu spotkania nic nie wymyślę sensownego, by naturalnie się zachowywać w jego obecności, to jestem w czarnej dupie. Od razu wyczai, że mam coś na sumieniu i unikam drażliwego tematu. A Karol na pewno zechce rozgadać się o Michałku. O Jezusie!
- Cześć. Sorry, że przeszkadzam i tak wydzwaniam do ciebie. - Dało się wyczuć, że Karol balansuje na krawędzi użalania się nad sobą i eksplozji agresji. - Potrzebuję z kimś pogadać. Kiedy wracasz do Krakowa z tej Warszawy?
Rzeczywiście z Karolem było nie najlepiej, skoro nie wyczaił, że pisał do mnie na służbowym Hangoutsie. A tego komunikatora używam tylko w pracy.
- Wróciłem w zeszłym tygodniu?
- W zeszłym? - usłyszałem zaskoczony głos Karola. - To dlaczego nie zadzwoniłeś, że już jesteś w Krakowie, co?
Bo nie chciałem się z tobą spotkać? Taka odpowiedź samoistnie cisnęła się na usta. Nie, nie mogłem tego powiedzieć. To by zniszczyło i tak podłamaną psychikę.
- Nie miałem czasu - wzruszyłem ramionami. Musiałem jak najszybciej zakończyć temat mojego milczenia. - Coś się stało?
O siet!, przemknęło mi przez głowę. Pytając Karola: "Co się stało?", pogrążyłem się jeszcze bardziej. Przecież on zacznie teraz gadać o Michale.
- Muszę z kimś pogadać. Spotkaj się ze mną dzisiaj.
- Dzisiaj? - O rany, to szybko. A ja wciąż nie mam pomysłu, jak pocieszyć Karola i nie wypaplać, że Michał zrobił mi dobrze.
- Proszę cię, Bartek - nalegał - chociaż na chwilę. Muszę z kimś o tym pogadać.
- O czym? - zapytałem. Co on wykombinował?
- No o Michale. Musisz mi coś poradzić. Tylko ty go znasz. Poznałeś go osobiście. Pogadałbym też z Filipem, ale on go nie zna. Widział go tylko przypadkiem. Zresztą Filip przepadł gdzieś bez wieści. Zaszył się w tej Warszawie, zniknął, a poza tym chyba nadal ma żal o Oskara.
No tak, Fifi. Ten, który wystawia przyjaciół, ignoruje telefony i nie jest świadomy, że ludzie mogą się o niego martwić. I ma to w dupie!
O Jezu... Zamyśliłem się na chwilę. Właśnie dotarło do mnie, że przecież ja nie jestem dużo lepszy od niego. Zachowałem się podobnie względem Karola. A nawet zrobiłem coś gorszego. W jakiś sposób zdradziłem Karola. Nie jestem dużo lepszy od Filipa, a mimo to puściłem focha i wyjechałem bez pożegnania z Warszawy. Nawet nie postarałem się zrozumieć jego zachowania.
- To co, Bartek, możemy się spotkać?
A czy miałem inny wybór? Sumienie i tak dało mi teraz po dupie. Cokolwiek się stanie na tym spotkaniu, byłem winien Karolowi rozmowę. To przecież nadal mój przyjaciel od kilku dobrych lat.
- Tak, o osiemnastej.
- Super. Widzimy się w Młynku na Wolnicy.
- Okej. Do zobaczenia.
Rozłączyłem się. Wpatrywałem się jeszcze dłuższą chwilę w wyświetlacz, aż zdjęcia Karola zniknęło. On chciał pogadać. Ze mną? A ja? Po popełnieniu takiej zbrodni, też chciałem się komuś wyżalić, ale nie miałem żadnej bliskiej osoby, która by mnie wysłuchała. Zazwyczaj, ci znajomi, to dosyć pobłażliwie traktowali moje problemy. Pobłażliwie i z żartem. Ale dla mnie one nie były śmieszne. Tylko Filip traktował te sprawy poważnie. Tyle że Filip siedzi w Warszawie i rżnie Roberta. Albo daje mu dupy. To zależy, jak lubi. Muszę sobie kogoś znaleźć na takie pogaduchy. Filipa nie będzie zawsze pod ręką. O, już go nie ma.
- Z kim się umówiłeś? - Agata klikała palcami w klawiaturę, marszcząc czoło przed ekranem komputera. Udawała niezainteresowaną, choć ciekawość ją zżerała. - Jakaś dziewczyna?
Może by tak coming out przed nią zrobić. Nie byłby to wcale taki zły pomysł. Najwyżej by mnie znienawidziła, ale przynajmniej wiedziałaby, że nie musi się łudzić i snuć planów, jak zdobyć moje skamieniałe i nieczułe serce.
- Z kolegą.
I znowu usłyszałem ten charakterystyczny świst wypuszczanego z ulgą powietrza.
Punktualnie o osiemnastej usiadłem przy stoliku, przy którym czekał już Karol. Zjawił się dziesięć minut przed czasem, więc zamówił drinka i wolno go sączył. Wyglądał jakoś dziwnie. Blady, czymś zestresowany, pełen obaw, z niepokojem się rozglądający wokoło.
- Coś się stało? - zapytałem podejrzliwie.
Wzruszył ramionami, popijając napój. Może się domyśla, co zaszło w pociągu między mną a Michałem. Albo sam Michał mu o tym powiedział. Moja wyobraźnia ruszyła pełną parę, podstawiając wizję tego, co mogło się zdarzyć. Na pewno coś się stało. Karol nigdy do tej pory nie był tak wystraszony, jak dzisiaj.
- Nie nic - odparł szybko. - Nie potrafię tylko wciąż oswoić się z myślą, że Michał mnie oszukał.
- Być może oszukiwał cię dużo wcześniej - rzekłem, nie patrząc mu w oczy. - Co zamówiłeś dobrego? - Musiałem zmienić temat, choć i tak kwestię Michała musieliśmy omówić. W końcu po to tutaj przyszedłem.
- Wódkę z colą. Chcesz to samo?
- Spokojnie zamówię sobie coś innego. Nie mam ochoty na alkohol.
- Ja muszę się napić. A piję już od tygodnia. Co wieczór otwieram butelkę wina i wypijam ją do końca.
To niedługo będziesz musiał opróżniać dwie, przemknęło mi przez głowę. Zbeształem siebie w myślach. Co ja robię? Mam go przecież wspierać. Facet jest w dołku. Ale podświadomość snuła dalej temat, że będzie w jeszcze gorszym dole, kiedy wyjdzie na jaw moja przygoda z Michałem.
- Przestań! - powiedziałem jednak głośno. - Wpadniesz w alkoholizm.
- A co mam robić? - odbił piłeczkę. - Michał mnie okłamał, rozumiesz? Twierdził, że jedzie do rodziców. Na to pierdolone Podkarpacie. A gdzie pojechał? Do Warszawy. Kurwa! - zacisnął ze złości pięści.
- Karol, nie możesz się nim przejmować. - Próbowałem załagodzić sprawę i podnieść go odrobinę na duchu. - Wiesz przynajmniej, że powinieneś... - ZERWAĆ!, krzyczało moje sumienie - coś z tym zrobić.
- Wiem, przytaknął.
Wyprostował się energicznie i spojrzał w kierunku ulicy Bożego Ciała. Wziął głęboki wdech. Miałem wrażenie, że kogoś tam dostrzegł, bo nagle zesztywniał. Skóra na czole zmarszczyła się, zacisnął zęby.
- Dlatego pomyślałem, że wezmę cię na świadka. Będzie łatwiej.
Na świadka? O co chodzi, do licha?
- Nie rozumiem...
- Zaproponowałem spotkanie również Michałowi. Pokażę mu zdjęcie, które tam zrobiłeś, a ty potwierdzisz, że go widziałeś w Warszawie. Nie wymyśli już żadnej historyjki.
- Że co takiego? - Krew mi odpłynęła z twarzy. Ale z Karola podła świnia. Wpakował mnie w takie tarapaty. - Nie, to nie wchodzi w grę - zacząłem szybko mamrotać. - To głupi, wręcz żałosny pomysł. Odwołaj to szybko. Zadzwoń i odwołaj spotkanie!
- Za późno. Już tu idzie.
- Co?
Byłem przerażony. Pieprzyć to, że Karol zauważył moją reakcję i może się czegoś domyślić. Postawił mnie w niezręcznej sytuacji. Gdyby dał mi znać wcześniej, nigdy bym się tu nie zjawił. Musiałem stąd spieprzać. Przecież teraz wszystko się wyda.
Zerwałem się z krzesła, ale zderzyłem się prawie z Michałem.
- Cześć! - Białe zęby błysnęły w słońcu. - Co za spotkanie? Karol nic nie wspominał, że tutaj będziesz.
- Mnie też nic nie wspomniał o twojej obecności - bąknąłem niepewnie pod nosem.
Michał zerknął na mnie, starając się zrozumieć ten dziwny zbieg okoliczności. Wolno przeniósł wzrok na Karola. Automatycznie z jego twarzy zniknęła podejrzliwość.
- Wreszcie zechciałeś się spotkać.
Wyciągnął rękę, by przywitać się ze swoim chłopakiem. Karol zignorował gest.
- Siadaj - rzekł oschle.
- Okej, coś jest na rzeczy - Michał powiedział to spokojnym tonem, zerkając na mnie. Pewnie już podejrzewał, że coś wypaplałem. Po takim powitaniu przez Karola, nie jeden wiedziałby, że coś się święci. - Powiesz mi łaskawie o co chodzi? - Usadowił się obok.
- To może ja wam nie będę przeszkadzał... - Musiałem się zmyć.
- Ty też siadaj! - rozkazał Karol.
- Uuu, też coś przeskrobałeś? - zakpił Michał.
Czyli to koniec. W tym pięknym miejscu przy Placu Wolnica, w ogródku Cafe Młynek, przyjaźń między mną a Karolem po tylu latach ulegnie nagłemu rozpadowi. Nie znałem Michała, ale łatwo można było się domyślić, że na pewno nie zatrzyma dla siebie incydentu z pociągu. Z takim przeświadczeniem usiadłem ponownie przy stoliku.
- To będzie krótka rozmowa - zaczął Karol.
- Domyślam się - padła odpowiedź Michała. - Słucham cię.
Zacząłem odliczać upływające sekundy.
- Wiem, że nie byłeś u rodziców w zeszłym tygodniu, tylko pojechałeś do Warszawy. Okłamałeś mnie i zrobiłeś to w perfidny sposób. Wiem o wszystkim.
Michał skrzyżował dłonie na piersi. Jakoś nie przejął się zbytnio tą wiadomością. Nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, typu wytrzeszcz oczu z niedowierzania, głośnie przełknięcie śliny, że się wydało. Nie, nic z tych rzeczy. Nadal był pewnym siebie cwaniaczkiem. Kpiący uśmieszek rozgościł się na ustach.
- Wiesz o wszystkim. - Michał powtórzył słowa Karola. - Czyli o czym?
- Że pojechałeś do Warszawy - wybuchnął Karol. - Spotykasz się tam z jakimś gościem. Bartek cię widział na Placu Zamkowym z tamtym facetem. Zrobił wam zdjęcie.
- O, a to ci niespodzianka. - Ton głosu Michała zaczynał mnie wkurwiać. - Tego nie powiedziałeś, że cyknąłeś mi fotkę. Czemu nic nie powiedziałeś? Dobrze się chociaż prezentowałem?
Ten jego bezczelny żart! Nic sobie nie robił z powagi sytuacji. Gówno go obchodziło, co się stanie z przyjaźnią między mną a Karolem.
- Chwileczkę - Karol wyraźnie się pogubił. - Co jest grane? O co chodzi?
- Nie powiedziałeś o tym swojemu najlepszemu przyjacielowi? - obruszył się Michał. - Bartek, weź przestań. Jak już o czymś opowiadasz, mów do końca. Zrobiłeś mi zdjęcie na Placu Zamkowym, jak paraduję z kolesiem, wysyłasz je Karolowi, a nie wspominasz mu o naszej rozkosznej podróży powrotnej do Krakowa?
- Zamilcz! - syknąłem przez zęby.
- O co chodzi? - dopytywał Karol. - Jaka podróż? Bartek...
Spojrzenie przyjaciela strasznie mi ciążyło.
- Czemu nie powiedziałeś Karolowi o naszej podróży? On nic nie wie, co zaszło?
- Zamknij się i nie pogarszaj sytuacji.
- Oj, Bartku! - Michał machnął ręką. - Przecież pamiętasz naszą umowę, prawda? To miał być nasz sekret. Ale skoro wypaplałeś o tym, że byłem w Warszawie i jeszcze podesłałeś Karolowi fotkę, jak pewnie liżę się z Maćkiem, to muszę powiedzieć co się wydarzyło w pociągu.
- Na Boga! - Karol uniósł ręce do nieba. - Powiedzcie mi wreszcie, co jest grane.
- Widzisz, Karolku. Wracaliśmy razem z Warszawy. To miała być nasza tajemnica, ale w tym wypadku... - wzruszył ramionami. - Bartuś był tak spragniony seksu, że aż wił się z rozkoszy w toalecie, kiedy robiłem mu dobrze ręką. Nawiasem mówiąc, ma całkiem fajnego ptaszka.
I to by było na tyle. Mój świat pękał. Rozpadał się na drobne kawałki. Wieloletnia przyjaźń z Karolem ulegała destrukcji i nic nie było w stanie ją uratować. Wszystko przez Michała. Gdyby Karol go nie poznał... Gdyby zauważył, że darzę go uczuciem innym niż przyjaźń... Ach, to gdybanie. Wszystko przepadło. Teraz to już nie będzie chciał mnie znać.
- To prawda?
Przerażający gardłowy głos dotarł do moich uszu. Choć wiedział, że to prawda, bo przecież zachowywałem się, aż nazbyt naturalnie i znał mnie dobrze, musiał się upewnić. A to bolało jeszcze bardziej. Bo musiałem potwierdzić i podpisać się pod zarzutami.
- Tak - skinąłem głową.
W oczach Karola pojawiły się łzy. Smutek i żal wylały się wraz z nimi i spłynęły po policzkach. Czułem się podle, jak świnia. Dałem się ponieść emocji i pozwolić sobie na odrobinę rozkoszy z Michałem, jeszcze wówczas chłopakiem mojego najlepszego przyjaciela. A ja go tak ohydnie potraktowałem. Nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie. Żadnych mocnych argumentów. Jak tu nawet się tłumaczyć? Nie, to nie wchodziło w grę. Spierdoliłem przyjaźń. Uczucie, które najbardziej sobie ceniłem.
- Jak mogłeś... Traktowałem cię, jak przyjaciela. A ty... Tak po prostu.
Zebrał swoje rzeczy. Krzesło odjechało gwałtownie do tyłu, kiedy wstawał i nie oglądając się za siebie podążył przez plac w kierunku przystanku tramwajowego.
Chciałem za nim biec, ale co by to dało? Co miałbym mu powiedzieć? Tłumaczyć się, że to Michał wszedł za mną do toalety? Nawet jeśli to ten fakt nie był żadną kartą przetargową na ocalenie przyjaźni. Nie potrafiłem zapanować nad emocjami, nad swoim popędem. Dałem się uwieść chwili. A Karol od dziś nie chce mnie znać. To by było na tyle.
- Przykro tak patrzeć, jak wieloletnia przyjaźń nagle się kończy - odezwał się Michał.
- Zamknij się - odparłem. - W ogóle jeszcze masz tu czelność siedzieć?
- Ja straciłem faceta, ty przyjaciela... Możemy sobie nawzajem pomóc. Zresztą wiesz... nic nie trwa wiecznie, jak się okazuje nawet przyjaźń. Bo przecież nie polecisz za nim i nie będziesz go błagał o przebaczenie. Karol nie chce cię widzieć na oczy.
- Jesteś perfidny - zauważyłem.
- Dzięki temu jeszcze normalnie egzystuję, bo się nie angażuję w uczucia. I tobie też dobrze radzę. Dobrze na tym wyjdziesz, zaufaj mi.
- Spadaj!
Michał podniósł się z krzesła. Położył dłonie na poręczy.
- Wiesz - odezwał się, mając na ustach ten swój słynny uśmieszek - gdybyś kiedyś chciał wyskoczyć na jakąś akcję, wejdź na znany nam portal i wklikaj w wyszukiwarce nick "ikno". Dogadamy się. Zresztą nie można dopuścić, by takie ciacho, jak ty się marnowało. No to się trzymaj.
Miałem ochotę go rozszarpać. Ale co by to dało? Michał nic sobie nie robił z uczuć. Dla niego liczył się tylko seks i czysta fizyczna przyjemność, a dla mnie świat się kończył, bo oto straciłem Karola. Nie tyle obiekt moich westchnień, co serdecznego przyjaciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz