czwartek, 25 lipca 2013

Epizod 35.

Eksplodowałem w ciemnościach, wstrząsany spazmami przyjemnych doznań. Orgazm wywoływał u mnie niekontrolowany zachwyt i... chichot. Pierwszy raz miałem takie doznania. Inne i co najmniej dziwne. Być może to reakcja na otoczenie, świadomość, że ktoś capnie mnie za jaja lub da klapsa w pośladek. A może to tylko takie moje wypatrzenie umysłu.
Niespodziewanie w mózgu zakiełkowała dziwna myśl. Spuściłem się, ale czy trafiłem na pewno w usta tajemniczego bruneta, który przed chwilą mnie zarwał, czy spuściłem się gdzieś w próżnię? Spojrzałem w dół. Ciemność. Oprócz "achów" i "ochów", przeplatanych nawoływaniami Jezusa, miałem wrażenie, że jestem sam. W oddali zamigotało blade światełko, które wskazywało wyjście. W jednej sekundzie zbrzydł mi ten cały przybytek rozkoszy. Podciągnąłem spodnie i zrobiłem duży krok do przodu, wiedząc że gdzieś tu na ziemi, w tych nieprzeniknionych ciemnościach, spoczywają moje niedoszłe dzieci.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy wreszcie opuściłem darkroom.
- Fajnie było?
Głos Tomasza zatrzymał mnie w przejściu. Stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękami. Wyglądał niczym mój osobisty bodyguard.
- Zajebiście - odparłem, siląc się na uśmiech. Chciałem by wypadł, jak najbardziej realnie.
Ruszyłem przed siebie. Tomasz od razu dorównał kroku.
- Sebastian na ciebie czeka. Chce z tobą zamienić parę słów.
- Niech sobie czeka - machnąłem ręką. - Nie znam go i nie chce mieć z nim nic do czynienia.
- Wszystko rozumiem, naprawdę. Okej, zabawiłeś się dzisiaj. Miałeś ochotę na seks, zrobiłeś to, ale zapominasz, że jesteś tutaj w innym celu.
- A jakiż to inny cel ma przyświecać przebywaniu w tej pedałowni? - wybuchnąłem. Szczerze miałem już dość gadania o Sebastianie i jego misji, którą zrzucił na moje barki. - Jeśli Sebastian ma jakiś cel czy misję, niech sam sobie to załatwia, a nie angażuje w niego inne osoby. Ciebie też wynajął? Teraz chcecie mnie zwerbować do waszego kółka wzajemnej adoracji?
Zakpiłem. Chyba za ostro, ponieważ Tomasz zacisnął usta w drobną kreskę. Widać było po jego oczach, że targa nim złość od środka, ale postanowił nad nią zapanować.
- Chodzi o Damiana - rzekł spokojnie. - O twojego byłego faceta. Nie chcesz mu pomóc?
Aha, tak zagrywa Tomaszek.
- Niby co mu dolega?
- To miejsce nie przypadkowo nazywa się Eden...
- Eden dla gejów! - Zaśmiałem się w głos. - Dobre to!
- Eden to marzenia, to miłe wspomnienia, to bliskie osoby, to pełnia szczęścia, to miejsce, gdzie można spotkać się z kimś kto odszedł. Miejsce idealne dla Damiana, tyle że Damian nie potrafi zapomnieć o Sebastianie. Wraca tutaj praktycznie co wieczór.
- Byli ze sobą. To chyba normalne, że myśli o nim cały czas. A to znaczy, że Sebastian wiele znaczył dla Damiana. Więc niech Seba nie wymyśla, że mu teraz źle i chce się go stąd pozbyć.
- Tylko że Damian co noc odtwarza w pamięci moją śmierć... A nie na tym to polega.
Spokojny, opanowany głos należał do Sebastiana. Zjawił się ukradkiem, podszedł bezszelestnie. Miał na sobie niebieski T-shirt z napisem w dziwnym języku, którego nie mogłem rozszyfrować. Jeansy idealnie dopasowane podkreślały jego kształty i inne atuty. Rany, czemu akurat tam spojrzałem?
- Ale to co rozgrywa się w jego głowie, należy tylko do niego - odparłem.
- Ale możesz mu pomóc przejść ten etap i przywrócić go do normalnego życia. Może tu wracać, kiedy tylko zechce. Jestem tutaj, mogę go wysłuchać, ale widzę, jak cierpi, kiedy odtwarza tamtą scenę, w której zginąłem. Filip, chcę żebyś mu pomógł przez to przejść.
- Mam go znowu przelecieć? - zapytałem z pogardą w głosie. Drażniła mnie już ta rozmowa. Miałem jej serdecznie dość. I Sebastiana, i Tomasza również. Co to w ogóle miało być? Przecież to jakiś absurd! To nie dzieje się naprawdę. Sebastian przecież... kopnął w kalendarz, a Tomasz? Kim właściwie jest Tomasz? Edeńską dupą Seby? - Chcesz pomóc Damianowi? Chcesz? Sam z nim porozmawiaj. A jeśli nie możesz, to zastanów się po co mieszałeś mu głowie, skoro niedługo potem odszedłeś.
Sebastian zaniemówił. Tomasz spuścił głowę zakłopotany. No proszę, skończyło się cwaniakowanie edeńskich bywalców. Minąłem Sebę i ruszyłem w kierunku wyjścia. Tym razem wygrałem. Oby już więcej obyło się bez takich przygód. Chłodne powietrze owiało moją rozpaloną twarz. Zamknąłem na moment oczy i wciągnąłem głośno powietrze. Wtem cisza rozlała się wokół.

6 komentarzy:

  1. Szkoda że epizody takie krótkie ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótkie? Czasami mam wrażenie, że są za długie. Nie chcę zniechęcić do czytania.

      Usuń
  2. Jakby by wychodziły codziennie to długość była by ok ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, by ukazywały się częściej ;) Miej to na uwadze, że będę się starał ze wszystkich sił ;)

      Usuń