poniedziałek, 8 lipca 2013

Epizod 32.

Usta Oskara to odsłaniały równy rząd białych zębów, to znów je zakrywały. Już od ponad pięciu minut jego trajkotanie nie ustawało. Nie wiem o czym mówił. Wyłączyłem się na samym początku. Z tego co pamiętam opowiadał o pracy. Dopóki było to ciekawe, z zainteresowaniem przysłuchiwałem się jego czynnościom w biurze. Jednak im bardziej zaczął się zagłębiać w kruczki prawne - a nie obyło się również bez cytowania całych ustaw, które miał wykute na blaszkę - tym bardziej głos Oskara cichł, a głośniej rozbrzmiewała muzyka. Z grzeczności i z czystej uprzejmości potakiwałem głową, uśmiechałem się. To musiało wyglądać cudownie komicznie. Ale jak długo można tak gadać? Litości! Chociaż Oskar miał piękną buźkę i był naprawdę seksowny, pierdolił trzy po trzy. Ale czego mogłem się po nim spodziewać? Przecież to prawnik. Na sali sądowej muszą tak truć, nawet i cały dzień.
Potrzebowałem pomocy. Gdzie oni są, jak człowiek ich potrzebuje? Na moment spuściłem wzrok z przystojniaka, trajkoczącego jak katarynka. Karola dostrzegłem w grupie dziewczyn. Bartek siedział samotnie na kanapie i przeglądał jakąś gazetkę, wyraźnie znudzony imprezą. W takich momentach, jak ten, powinniśmy się wspierać i nawzajem ratować z opresji. Kurde, czy on nie widzi, że go potrzebuję?
- Fajny jesteś.
- Co? - zapytałem. Odwróciłem głowę w kierunku rozmówcy. Ten jego kokieteryjny uśmiech już mnie rozbrajał. - Co powiedziałeś? - powtórzyłem wyraźnie zmieszany.
- Że jesteś fajny - odparł.
- Dlaczego mi to mówisz? Nie znasz mnie.
- Rozmawiamy.
- Bardziej to ty mówisz, nie ja - bąknąłem pod nosem. Ale chyba mnie słyszał, bo tylko wzruszył ramionami, cały czas patrząc mi głęboko w oczy. Zacząłem czuć się bardzo niepewnie. - Dlaczego ciągle na mnie patrzysz?
- A nie wolno? - zapytał. Zbliżył się na niebezpiecznie bliską odległość. - Zabronisz?
Jego gorący oddech wymieszany z dużą ilością wódki buchnął mi prosto w twarz. Złapałem się wolną ręką za blat. Za daleko ruszyć się nie mogłem. Ucieczka nie była możliwa. Cholera, pomyślałem, jestem w pułapce. Ale przecież mnie nie zgwałci na oczach swoich znajomych. Tylko by spróbował. Mój wzrok mimowolnie uciekł w bok. Jakimś cudem natrafił na schody, prowadzące na drugi poziom. Domyślałem się, że tam znajduje się część sypialna. Oskar musiał się chyba domyślić o czym przed momentem pomyślałem.
- Chcesz iść do sypialni?
Poczułem oddech chłopaka na swoim karku. Gwałtownie odwróciłem się w jego stronę. Nasze usta dzieliła odległość średnicy dłoni. Poczułem silny uścisk dłoni na swoim udzie. Mój kutas automatycznie zareagował. Spodnie ograniczyły jego działalność, jednak ucisk ani na moment się nie zmniejszał.
- Jeszcze mi się nie chce spać - odparłem. - A zresztą wracam do domu. W planach nie było, że tutaj zostanę na noc.
- Plany można zmienić - rzekł z uśmiechem, rozbierając mnie wzrokiem.
Czułem, jak jego wzrok ślizga się po moim torsie. O Boże! Miałem ochotę go wydupczyć. Ale tutaj? To będzie wyglądało podobnie, jak seks Karola w publicznej toalecie w Galerii Krakowskiej.
- I nie mówię, żebyśmy szli spać.
Dłoń Oskara wolno sunęła w górę w stronę krocza. Od celu dzieliło ją już zaledwie kilka centymetrów. Odwróciłem się za siebie, chcąc sprawdzić, co porabia Bartek. Kanapa była pusta. To znaczy przed chwilą stała się pusta. Bartek pędził przed siebie, zerkając spłoszonym wzrokiem w moją stronę. W ręku trzymał ramkę ze zdjęciem. Coś mi tu nie grało. Dopadł do Karola, odciągnął go na bok i szeptał do ucha jakieś sekrety, pokazując to na zdjęcie, to na mnie. Dostrzegłem przerażone spojrzenie Karola. Znałem ten wzrok. Coś się musiało stać. I to coś poważnego.
- Lubisz to? - wyszeptał Oskar.
Wilgotny, ale gorący język prawie przemknął niepostrzeżenie po małżowinie. Zadrżałem. Ale w tym momencie musiałem zbastować. Odsunąłem Oskara na bezpieczną odległość.
- Wybacz na chwilę. Muszę coś załatwić.
- O co chodzi? - uniósł ręce w geście rozczarowania. - Nie podobało ci się?
- Zaczekaj tutaj.
Zmierzając w stronę Bartka i Karola, dostrzegłem jeszcze większe zmieszanie. Panika malowała się na ich twarzach. Odniosłem wrażenie, że szykuje się jakaś katastrofa. Każdy krok, zbliżający do przyjaciół tylko utwierdzał mnie w tym przekonaniu. Serce zabiło przeraźliwie szybko i mocno. Czyżby ostrzeżenie? Ale przed czym? Mimo to ciekawość pchała mnie do przodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz