poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Epizod 2.

Lewus wprawnym ruchem dokonywał cudów. Za barem dokonywał się cud tworzenia boskiego napoju. Różne rodzaje alkoholi przechodziły przez jego dłonie, a zaraz potem wracały na swoje miejsce na półce. Lekkie wstrząśnięcie butelką w celu zabełtania zawartości i przelanie do metalowej miarki, a z niej do specjalnego pojemnika, gdzie wraz z innymi dodatkami, których nie potrafię teraz wymienić, ulegały wymieszaniu. W czasie tych czynności Lewus kątem oka dyskretnie sprawdzał reakcje klientów.
Tak naprawdę Lewus, to nie imię barmana, tylko takie moje określenie. Jest leworęczny, co zdążyłem zaobserwować, spoglądając na niego z kąta baru, przy którym siedziałem zatopiony w lekturze i sącząc drinka, wykonanego oczywiście ręką Lewusa. To znaczy Andrzeja. Bo takie jest jego prawdziwe imię.
Zdążył zauważyć, że się mu bacznie przyglądam, gdyż wiele razy nasz wzrok się przecinał. I obaj, jak dzieci uciekaliśmy spłoszeni. On do tworzenia cudów, ja w książkę. Ale co to za czytanie, skoro nie potrafiłem się skupić. Wertowałem kartki, udając zainteresowanie powieścią, jednak przed oczami miałem pociągłą i szczupłą z trzydniowym zarostem twarz barmana z nieznikającym uśmiechem. Obiecałem sobie, że przez trzy minuty nie spojrzę w jego stronę. Całym sobą zaangażuję się w książkę. Musiałem wytrwać. Nie wiem ile czasu minęło. Jak dla mnie całkiem sporo, bo kiedy oderwałem wzrok od skaczących po papierze niezrozumiałych literek, układających się w wyrazy, a te w zdania, przede mną stał przyrządzony koktajl.
- Spróbuj tego - odezwał się Andrzej z miną, która świadczyła, że zrobił tego drinka pierwszy raz. - Może będzie ci smakować.
- Nie wyglądasz na przekonanego - odparłem z przekąsem.
- Bo pierwszy raz zrobiłem taką mieszankę.
- I jestem królikiem doświadczalnym? Testujesz na mnie swoje specyfiki?
- Na koszt firmy. I dlatego musisz spróbować.
Zacisnąłem usta na słomce. Orzeźwiająca mieszanka alkoholowa wlała się do żołądka, podrażniając wcześniej kubki smakowe. Myślałem nawet przez moment, że moje podniebienie przeżyje orgazm, a ja razem z nim. Nie wiem co było w tej mieszance, ale sprawiło, że chciałem więcej. Wypadało jednak wcześniej wydać swoja opinię.
- Widzę, że ci smakuje.
Twarz Lewusa śmiała się do mnie. No jakby mogło być inaczej.
- Twoja opinia jest również moją opinią.
- Andrzej - wyciągnął rękę w moją stronę.
Uścisnął mocno moją dłoń.
- Filip - przedstawiłem się. - Miło mi cię poznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz